wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 2

Siedziałem przy kuchennym stole, całkowicie obojętny tym wszystkim co się wokół mnie działo. Nie obchodziło mnie nic prócz Caitlin. Nie myślałem o niczym co nie dotyczyło Caitlin. Coś w rodzaju obsesji ? Nie, po prostu zachowuję się tak jak każdy na moim miejscu by się zachowywał. Tak, mam wszystko głęboko gdzieś. Nie interesuje mnie własna matka, rodzeństwo o ojcu nie wspomnę, bo to, że nie ma miejsca w moim życiu i myślach to żadna nowość. Uwierzcie mi, nie z takiego powodu, że nie daje mi wystarczającej kwoty pieniędzy, w ogóle nie daje, taki tam mało istotny szczegół. To ma większe rozmiary, o wiele, wiele większe. Większe niż możecie się spodziewać. Nie mam po co żyć, dziwicie się mi ? Wyobraźcie sobie, że codziennie rano wstajecie z łóżka z myślą 'czemu musiałem się obudzić', macie pretensje do Boga za to, że otworzył Ci oczy, pomimo tego, że w myślach prosiłeś go o to aby zapaść w sen bez końca. Prosiłeś go ale on w odpowiedzi co robi ? Sprawia, że musisz się męczyć żyjąc na tym pozbawionym sprawiedliwości świecie, który dla ciebie jest tak jakby przedwczesnym piekłem. Czy on w ogóle istnieje ? Czy faktycznie "czuwa" nad tobą i robi wszystko aby ci "pomóc" ? Szczerze ? Prócz tego, że zesłał mi Caitlin, sprawił, że się poznaliśmy, że mogłem się jej zwierzyć z wszystkiego (prawie wszystkiego), że mogłem ją wysłuchać, mogłem być świadkiem kiedy się uśmiecha i patrzeć na jej twarz o każdej porze dnia i nocy...
Nie przypominam sobie żeby w moim życiu były jakieś piękne chwile nie związane z Caitlin, bo takich nie ma. Dotarło to do mnie, kiedy ona tak po prostu zniknęła. Czy tak miało być ? Czy to było zaplanowane tam u góry ? "Będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale potem powrócisz do swojego przeznaczenia"
Wiecie co ? Z każdym dniem jest gorzej. Wstaje z łóżka i myślę sobie, że dzisiejszy dzień pobije wszystkie inne dni. Zaczynam sądzić, że tak będzie już do końca moich dni.
Nie, stop, nie mam prawa tak myśleć. Co ja do cholery robię. Czy właśnie straciłem nadzieję ?
Jeżeli tak ma wyglądać moje życie do końca, to proszę tylko o jedno, niech tych dni nie będzie dużo.
-Nadal nic nie mają?- moja mama oparła się o kuchenny blat, patrzała na mnie z litością, tą prawdziwą.
-Nie.-powiedziałem z trudem, nie było mnie stać na nic więcej.
Mama jedynie westchnęła i poszła do innego pokoju. Może uznała, że jej obecność mnie irytuje ? Coś w tym stylu ? Obecnie w moim życiu, tylko ona nie sprawia, że mam ochotę podnieść na nią rękę. Po tym wszystkim każdy człowiek na tej ziemi jest dla mnie czymś co trzeba usunąć. Mam ochotę coś zrobić osobie która do mnie się zbliża, mało tego chce coś ode mnie. Ale ja Justin Bieber, ten który każdego zbywa, traktuje każdego jak powietrze też potrzebuję, porozmawiać. Wiem, jestem idiotą. Narzekam na samotność a sam jestem sobie tego winny. Bezsensu no nie ?
Wstałem z miejsca i podszedłem do okna. Na zewnątrz dosłownie lał deszcz, wiatr targał koronami drzew a za warstwami chmur ukrywało się słońce. Tak jakby chciało wyjść na zewnątrz aby dać ludziom kolejny powód do życia albo jedyny, ale jest na starcie przegraną i się poddaje.
Zastanawia mnie gdzie jest Caitlin, co robi. Może teraz, właśnie w tym momencie patrzy się w niebo i widzi przed sobą pełne słońce. Jej twarz jest oświetlona przez promienie, wtedy jej oczy błyszczą i wyglądają najpiękniej ze wszystkich par oczu na całej ziemi, dam sobie rękę uciąć, że tak właśnie jest.
Spuściłem wzrok i wlepiłem go w podłogę. Wiem, że jestem chujem, wiem, że zraniłem w życiu wiele osób, zrobiłem wiele delikatnie mówiąc niewłaściwych rzeczy, ale zabieranie mi najważniejszej rzeczy nie jest w porządku. Już bardziej w porządku byłoby dostać kulą w łeb. Zostać przejechany przez czołg. Zasnąć w wannie i się utopić.
Całkowicie spontanicznie ubrałem bluzę z kapturem, przeszedłem przez salon a następnie stanąłem naprzeciwko drzwi, chwyciłem za klamkę.
-Gdzie idziesz Justin ?- zapytała mama z obawą w głosie. Właśnie zajmowała się moją młodszą siostrom, która pomimo wszystko również miała dla mnie znaczenie, chociaż może się wydawać, że mam wszystkich w dupie i to na dodatek tak głęboko, że to już inne miejsce w organizmie.
-Będę potem.- rzuciłem zupełnie nie przejmując się tym, że mama na poważnie się o mnie martwi.
Od razu wyszedłem, czego po części żałowałem bo deszcz jeszcze się nasilił i niebo sporadycznie się rozświetlało przez przestrzenne błyski. Właściwie co mi szkodzi ? Najwyżej dostanę piorunem w łeb. Ktoś musi to w końcu zrobić. Muszę wziąć się w garść. Myślicie, że jak taki piorun mnie uderzy, naładuję się pozytywną energią ?
Szedłem przed siebie, zupełnie nie wiedząc gdzie się wybieram. Tak właściwie nie miałem gdzie iść. Nie miałem do kogo. Każdy kto się ze mną zadawał (tak, ku waszemu zdziwieniu byli i tacy) odwrócił się ode mnie. A przepraszam, to ja się odwróciłem od nich. Teraz to ma małe znaczenie, to nie zmieni faktu, że jestem sam i prawdopodobnie tak zostanie.
Stop. Co ty gadasz. Przecież będzie jak dawniej, pieprzony pesymisto.
Przechodząc przez te wszystkie ulice, miejsca, restauracje wracam wspomnieniami do tego jak przebywałem tu z Caitlin.
Wiecie co ? Pamiętam jak pogoda była dokładnie taka jak teraz, z nieba lały się litry wody a Caitlin nie miała przy sobie parasolki. Nawet jednym słowem nie wspomniała, że jest jej źle, j e d n y m  słowem. Zamiast tego tańczyła z uśmiechem na ustach i to jak szerokim, nie zwracała uwagę na takie szczegóły. Potrafi docenić każdą chwilę życia, to w niej wyjątkowego.
W oczy rzuciła mi dziewczyna. Chwila, moment czy to nie ta od supermarketu ? Z wrodzonym talentem do równoczesnego obserwowania człowieka, trzymania telefonu w ręce i prowadzenia dyskusji z innym człowiekiem ? To ona. Siedziała na ławce, narażona na deszcz. Właściwie była całkowicie, mokra więc chyba to nie miało większego znaczenia czy siedzi na otwartej przestrzeni czy też nie.
Postanowiłem podejść bliżej, no co ? Ciekawiło mnie co ona tu robi, w takich okolicznościach.
Zrobiłem krok w jej stronę. Ona, ona płakała. Słyszałem szloch, tego nie można pomylić z żadnym innym dźwiękiem. Wtedy ona się obróciła i prawdopodobnie mnie dostrzegła. Spojrzałem w jej oczy z których raz po raz wylewały się łzy. Jedna za drugą, jakby nie miały końca. Dokładnie jak ten deszcz który padał od jakieś dobrej godziny.
Stałem w jednym miejscu. Powinienem podejść ? Zapytać się co jest nie tak ? Czy lepszą opcją było trzymać się mojego planu na życie i olać ją kolejną dawką zimnej wody ? Nie tym razem.
Halo, też jestem człowiekiem co oznacza, że potrafię zachować się jak człowiek i potrafię zrobić coś co by nie skrzywdziło drugiego człowieka, zaskakujące ?
Usiadłem obok niej, nie wiedziałem jaka siła mną kieruje ale chyba to było za sprawką tego "skamieniałego serca"
-Coś się stało ?- zapytałem w najgłupszy z możliwych sposobów.
 "Nie, wylewam rzeki łez bo lubię"- pomyślałem w głowie i dałem sobie w twarz oczami wyobraźni.
-Nie ważne, na pewno cię to nie interesuje.- odpowiedziała ocierając łzy swoimi delikatnymi dłońmi. Wiem, że były delikatne, dotykałem je wczoraj. Ale co to ma do rzeczy.
-Chcesz tu moknąć przez całe życie ?- nie wiedziałem co o sobie sądzić, skąd u mnie ta "troska" ? W tym momencie zacząłem zastanawiać się nad swoją osobą.
-Właściwie to nie robi mi to żadnej różnicy.- westchnęła i spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi oczami.
-Może masz ochotę na kawę ? Jeżeli chcesz możemy pogadać.- wzruszyłem ramionami. Powinienem być z siebie dymny ? Czy ja właśnie zachowałem się niczym posiadacz takiego unikatowego narządu jak serce?
Wtedy wstała, poprawiła swój przemoczony sweter i tak jakby się uśmiechnęła.
-Tak się składa, że nie mamy daleko.- wskazała na kawiarnię dokładnie na przeciwko nas, wtedy się dopiero zorientowałem, plus za spostrzegawczość.
Również wstałem i podszedłem do drzwi na znak, że moja "oferta" nadal jest aktualna. Otworzyłem drzwi i poczekałem aż ta dziewczyna wejdzie do środka. Jak miała na imię ? Nina?
Gdy Nina weszła do środka zamknąłem drzwi. Dziwiło mnie to, że dziewczyna nie robiła sobie nic z faktu, że jest c a ł a  mokra, miała to gdzieś. Caitlin miała to samo podejście, nieważne.
Usiedliśmy do stolika na samym końcu, kawiarnia była mała tym samym przytulna ale i co za tym idzie przepełniona, ludzie szukali schronienia, przy takiej pogodzie trudno się dziwić.
Zamówiliśmy po kawie, jak było ustalone na wstępie. Potem nastała cisza. Spojrzałem na nią. Już nie płakała, jej twarz tak jakby na zawołanie przybrała inne emocje. Miała długie brązowe włosy, teraz były rozczochrane w każdą z możliwych stron i mokre. Caitlin też miała długie włosy, nawet podobnej długość i też miała brązowe włosy, tyle, że jaśniejsze, nieważnie. Nina miała brązowe oczy, Caitlin też miała brązowe oczy, ale to nie miało znaczenia. Nina była posiadaczką dziewczęcej urody, zupełnie tak jak Caitlin.
Stop, Bieber skończ z tym co robisz, bo to co robisz jest dziwne, głupie, nieodpowiednie całkowicie bezsensu.
-Więc co się stało ?- zapytałem nieśmiało na nią spoglądając. Tak, na prawdę mnie to ciekawiło, ciekawiło mnie coś co nie tyczyło się Caitlin? Zaskakuję sam siebie.
-Długa historia...-wyszeptała i wbiła wzrok w stół, jakby był najbardziej fascynującą rzeczą w tym miejscu. Stół bardziej fascynujący ode mnie? Poważnie?
-Mam czas.- powiedziałem próbując ją zachęcić do zwierzenia się. Ta dziewczyna na prawdę w jakimś stopniu mnie zainteresowała, nieprawdopodobne a jednak.
-Miałeś kiedyś tak, że nie chciało Ci się już żyć? Nie miałeś po co ?- przemówiła patrząc mi się naprawdę głęboko w oczy, jakby chciała z nich odczytać odpowiedź.
-Przecież życie jest piękne.- zaśmiałem się w myśli. To zdecydowanie sarkazm.
-Chciałeś wiedzieć to Ci powiedziałam.- westchnęła i lekko się uśmiechnęła.
-Wiesz jestem słaby w pocieszaniu ludzi ale wszystko będzie dobrze.- powiedziałem po części obojętnie.
-Może zmieńmy temat.- uśmiechnęła się szeroko. Czy tylko mnie dziwiło to, że dokładnie przed chwilą rozpaczała w najlepsze a teraz jakby nigdy nic się uśmiecha i to autentycznie ? Podobno jak się ma okres to występują "huśtawki nastrojów" W każdym razie przez 18 lat swojego życia się z tym nie spotkałem na własnej osobie a więc trudno mi oceniać.
Nina spojrzała na tablicę która wisiała na jednej z żółto-białych ścian.
-Widzisz tą dziewczynę na ulotce?- wtedy wskazała na tablicę a ja się odwróciłem aby potwierdzić swoje myśli. Tak to była Caitlin. Przyzwyczaiłem się, że wszędzie gdzie nie spojrzę, widzę jej twarz, tyle, że uchwyconą na zdjęciu, mimo to miałem ochotę wyjść.
-Znałam ją.- powiedziała cicho ciągle patrząc się na zdjęcie.

Caitlin

Zaskakujące czy nie, ale znowu siedziałam na tej kanapie. Siedzenie na ziemi mimo wszystko było na drugim miejscu jeżeli chodzi o komfort. Nie miałam nic innego do roboty, dziwicie się mi? Jesteś zamknięta w czterech ścianach, na dodatek ściany są pomalowane na blado-niebieski co jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Wszystko co Cię otacza to ten kolor i przerażenie które cię nie opuszcza, wręcz przeciwnie, jeszcze się powiększa. Całymi dniami siedzisz na twardej i brudnej kanapie i czujesz się jak w klatce, właściwie to dobre słowo bo właściwie taka jest rzeczywistość. Jesteś skazana na siedzenie i patrzenie tępo przed siebie albo wersja bardziej oryginalna, rozglądanie się po całym pomieszczeniu. Są jeszcze jedne drzwi, jak można tak nazwać ten kawałek drewna. Należą do ubikacji, chociaż to za duże słowo jak na coś co się tam znajduje. 
Pomyśleć, że jakiś czas temu mieszkałam w dużym domu, kilka łazienek i duże łóżko które w porównaniu z kanapą jest po prostu niebem. 
Wiecie co? To nie jest najgorszą rzeczą, najgorsze jest to, że nie ma go przy mnie. Gdyby on byłby obok mnie, uwierzcie, mogłabym przeżyć w tym cholernym miejscu całe życie i wiecie co ? Nie narzekałabym bo on siedziałby obok na tej cholernej kanapie i gapił się ze mną w te cholerne ściany. 
Zamiast tego muszę tu siedzieć i czekać z sercem które nie zwalnia tępa na tą dwójkę, która przychodzi co jakiś czas, obserwuje mnie, gada coś między sobą a potem wychodzą i tak w kółko. 
Czy można jakoś powstrzymać się od zwariowania? Nie wydaje mi się. Czuję, że psychicznie wysiadam.
Znowu usłyszałam kroki, czy nie mogą się zdecydować? Może ciągle się wahają jakim sposobem mnie zabić? Przychodzą aby dostosować do mojej osoby idealne tortury. Na korytarzu usłyszałam szepty, przypuszczam, że wiem do kogo należą. Problem w tym, że nie słyszałam za dobrze, może co dziesiąte słowo? Na dodatek zniekształcone. Nie wiem jakim sposobem ale podniosłam się z kanapy. Nogi od razu zaczęły się trząść jakbym czekała na wyrok śmierci. Śmiesznie się składa, bo najprawdopodobniej tak jest.
Zrobiłam krok w stronę drzwi, serce biło o sto razy szybciej niż ma ustalone w normach.
Zrobiłam drugi krok, oddech przyspieszył, musiałam się starać aby jakoś nie było mnie słychać. Żadnego szmeru, żadnego poruszenia, niczego.
Kolejny i kolejny krok, byłam na przeciwko drzwi. Przybliżyłam ucho tak aby zdołać coś usłyszeć, może się w końcu czegoś dowiem? Ryzykuję, oni mogą wejść w każdym pieprzonym momencie i co najgorsze mogą mnie nakryć. Ale czy to ma jakieś znaczenie? I tak i tak mnie zabiją więc jedynie mogę coś zyskać.
-Udawanie załamaną na niego zadziałało.- to był jej głos, tej dziewczyny.
-Dobra dziewczynka, od zawsze wiedziałem, że masz talent aktorski.- usłyszałam ponury śmiech, bez śladu wątpliwości to był on.
-Jakbyś widział jego minę po tym jak oznajmiłam mu, że znam Caitlin, on uwierzył Travis. Zanim się obejrzymy dostanie to na co zasługuje. Załatwimy go Travis.
-Załatwimy go, jeżeli oni nie potrafią to my to zrobimy. Ten dupek Justin, dostanie to na co zasługuje.
Zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o drzwi. Zamknęłam na moment oczy. Czy on powiedział "Justin"?
Czy przez jego usta przeszło imię "Justin"?
Powolnym krokiem wróciłam na kanapę, usiadłam sztywno i próbowałam złapać oddech. Czy Justin jest w to wszystko zamieszany? Czy to chodzi o mojego Justina? Czy on miał na myśli mojego Justina? Czy...
Klamka znowu się poruszyła. Drzwi się otworzyły a do środka weszła, nie on tylko ona. Zazwyczaj był to on... Coś musiało być na rzeczy. Nie wiem czy to było słuszne, ale trochę się uspokoiłam. Minimalnie. Była dość niska, szczupła, powierzchownie nie było powodów aby się jej bać. 
Spojrzała na mnie trudnym do zidentyfikowania wzrokiem. Podeszła bliżej mnie, jeszcze bliżej i jeszcze aż stała na przeciwko. Wtedy wszedł on, co sprawiło, że moje serce na moment się zatrzymało a potem gwałtownie ruszyło i zaczęło bić chyba z maksymalną prędkością. 
Zrobił jeden, dwa, trzy, cztery, pięć kroków i już był niepokojąco blisko mnie. Cholera czy to już ta chwila kiedy żegnam się ze światem? Mam zacząć odmawiać jakąś modlitwę? 
-Masz się nas słuchać, cokolwiek nie powiemy ty masz to zrobić rozumiemy się?- odezwał się i głęboko patrzył się w moje oczy, co mroziło krew w żyłach. Ten jego wzrok. 
-Rozumiemy się?!- wręcz krzyknęła, chyba czekała na potwierdzenia. 
Pokręciłam twierdzącą głową, nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, strach całkowicie mnie zmanipulował. 
-To twoje pierwsze a zarazem najłatwiejsze zadanie, jeżeli pójdzie płynnie kto wie...-zaczęła nie spuszczając mnie z oka.
-Tak po prostu, powiedz nam coś o sobie.- powiedział spokojnym tonem i podniósł brwi do góry.

*
I jest drugi rozdział. Właściwie nic takiego się nie dzieje, ale to początek a więc 
dopiero się rozkręcam.:)
Nie będę się jakoś rozpisywać. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę na to.
Następny rozdział powinien pojawić się w przeciągu tygodnia, to zależy od komentarzy.:)

JEŻELI TO PRZECZYTAŁEŚ
PROSZĘ ZOSTAW KOMENTARZ
TO NAPRAWDĘ DLA MNIE BARDZO WIELE ZNACZY I SPRAWIA, ŻE CHCE MI SIĘ DALEJ PISAĆ Z JESZCZE WIĘKSZĄ ENERGIĄ

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE


wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 1

Siedziałem na jednej z licznych ławek w tutejszym parku. Po prostu siedziałem i wpatrywałem się przed siebie, nic nie mówiąc. Właściwie to, że milczałem było usprawiedliwione bo nie miałem do kogo się odezwać. Siedziałem sam na tej ławce, która niewątpliwie zmieściłaby jeszcze jedną osobę. Dziwnie wyglądałoby jakbym zaczął prowadzić dyskusję z samym sobą prawda ? Każdy kto mnie otacza pomyślałby z pewnością, że potrzebuję dobrego lekarza, delikatnie mówiąc. Każdy kto mnie otaczał miał z kim pogadać, był tu z kimś. Właśnie potajemnie wpatrywałem się w wysokiego chłopaka i niską dziewczynę. On pochylił się do jej wysokości aby pocałować ją w usta. Pewnie zdziwicie się czemu zwracam uwagę na takie 'zwyczajne' rzeczy. Ten widok mi coś przypominał. Coś co było dla mnie cholernie ważne, nadal jest. Do mojej głowy wrócił obraz kiedy to ja byłem tak szczęśliwy jak ten chłopak. Kiedy wszystko czego potrzebuję do życia było tuż obok mnie, w moich ramionach. Tak cholernie bardzo to ja chciałem być na tym miejscu. Chciałem, żeby tam stała nasza dwójka. Ja i mój cały świat. Wiecie co miałem ochotę zrobić ? Podejść do tego chłopaka, stanąć na przeciwko niego, spojrzeć mu prosto w oczy i zapytać czy zdaje sobie sprawę jakim jest pieprzonym szczęściarzem. Tak po prostu. Może jeszcze dodać, żeby to docenił. Po kilku chwilach para znikła z punktu mojego widzenia, po części się cieszyłem bo ten widok powodował ból w mojej klatce piersiowej, a po części się zawiodłem bo nie miałem kogo obserwować, kogoś kto skradłby moje zainteresowanie. Pijak zasypiający na siedząco z puszką piwa tuż na przeciwko, jakoś nie wzbudzał we mnie ciekawości ani chęci zagłębienia się w jego historię. Też tak macie, że widzicie przypadkowych ludzi i w głowę układacie sobie osobisty scenariusz ich życia ? Na przykład widzisz zapłakaną dziewczynę siedzącą na klatce schodowej i zamiast zatrzymać się, zapytać co się stało ty w swojej głowie szukasz odpowiedzi na co zobaczyłeś. Może została zraniona fizycznie ? Może psychicznie ?
Może została pobita przez jakiegoś drania ? Może właśnie została rzucona przez chłopaka którego kochała najbardziej na świecie ? Może tak po prostu wybuchła płaczem, nie radząc sobie z tą cholernie niesprawiedliwą rzeczywistością ? Hej, a może przeżywa to co ja ? Ktoś bardzo ważny zniknął z jej życia, bez słowa, pożegnania ? I nie wie gdzie jest, czy wszystko z nią w porządku i czy jeszcze kiedyś się pojawi... A potem zdajesz sobie sprawę, że dawno straciłeś ją z punktu widzenia, nawet się nie zatrzymałeś po prostu szedłeś przed siebie pogrążony własnymi myślami. Miałem już iść ale zauważyłem ciekawą postać na horyzoncie. Kilka ławek dalej usiadła brązowowłosa dziewczyna, wyglądała na jakieś 18 lat, w każdym razie była moją rówieśniczką. Zerkałem na nią co chwilę, robiąc to dyskretnie, tak aby się nie zorientowała. Byłoby to co najmniej dziwne, że się tak na nią gapie. Wyciągnęła telefon z torebki, wydawało mi się, że torebka była w kolorze różowym, ale mógłby to być czerwony, żółty i każdy inny z istniejących kolorów. Jestem słaby w te sprawy. Pamiętam jak Caitlin, zawsze ale to  z a w s z e  nabijała się ze mnie jeżeli o to chodzi. Wtedy trochę mnie to denerwowało, ale teraz ? Teraz błagam o ten jej udawany, wredny uśmieszek. Ona nie potrafiła być wredna, bo w rzeczywistości taka nie była. Pamiętam jak raz na jakieś imprezie trochę się upiła i pokłóciła z jakąś pustą laską, wiecie takie które w głowie nie mają nic prócz malowania paznokci, kupowania kolejnej torebki do kolekcji czy zaliczenie następnego chłopaka aby pokazać każdemu dookoła jakiego to ona nie ma powodzenia i jaka to ona nie jest piękna. Rozumiecie o jaki tym mi chodzi, najgorszy z możliwych. Wtedy zrobiło się ostro, ten plastik zwyzywał ją od najgorszych a ona na sam koniec wybuchła i nazwała ją 'suką' i wyszła jak się okazało potem z wyrzutami sumienia. Następne kilka dni truła mi, że nie powinna tak się zachować, że przesadziła i takie tam żalenie się. Jest strasznie wrażliwa, to fakt i na dodatek strasznie empatyczna, można powiedzieć, że przesadnie. Zaśmiałem się pod nosem wspominając tą sytuację. Ponownie wróciłem do obserwowania tej dziewczyny. Co przykuło moją uwagę ? Miała bardzo podobny sweter do tego co namiętnie nosiła Caitlin. Z reguły nie pamiętam takich szczegółów ale wiecie, dostała ten sweter ode mnie, tak bez okazji i z tego powodu go często nosiła, chociaż liczę na to, że nosiła go też ze względu na to, że jej się podobał a nie żeby zrobić mi przyjemność. Mniejsza, ta dziewczyna właśnie z kimś rozmawiała przez telefon i rozglądała się na każdą z możliwych stron. Była tak jakby zdezorientowana ? Jakby czegoś szukała. Może też jest w podobnej sytuacji co ja ? Szuka kogoś kto tak po prostu zniknął ?
Zastopuj Bieber bo zaczynać zachowywać się jak kandydat do psychiatryka.
Na moment spojrzałem przed siebie, a po chwili znowu skupiłem swój wzrok na jej osobie. Mój błąd. Spojrzała na mnie, mało tego. To nie było przelotne spojrzenie typu 'nawinąłeś mi się w kadr' tylko coś w rodzaju kilkusekundowego może kilkanaście sekundowego zawieszenia wzroku na mojej osobie. Natychmiastowo wbiłem wzrok w swoje buty, które swoją drogą prezentowały się na całkiem drogie a tak szczerze, kupiłem je na wyprzedaży za ostatnie pieniądze, taki tam fakt z mojego życia.
Chociaż jej nie widziałem, nie widziałem co robi, czy nadal gada przez telefon czułem jej spojrzenie na moim ciele. Nie mogłem się powstrzymać i rzuciłem na nią okiem. Nie myliłem się, gapiła się na mnie jak na nie wiadomo kogo, wiem, że może i jestem przystojny ale to raczej niekulturalnie patrzeć na kogoś, kto może sobie tego nie życzy. Miałem ochotę dać sobie w twarz. Przecież sam tak robić pieprzony idioto.
Po raz kolejny na nią spojrzałem. Dalej rozmawiała przez telefon i uwaga, niespodzianka spoglądała na mnie, nawet się z tym nie kryjąc. Utalentowana, kto o przeciętnych zdolnościach równocześnie trzyma telefon w ręce, gada do niego i na dodatek patrzy się na drugiego człowieka z równą uwagą.
Może tak po prostu jej się spodobałem i nie może oderwać ode mnie wzroku ?
Westchnąłem i wstałem z miejsca, ta sytuacja powoli zaczęła mnie irytować. Kiedy ja gapię się na innych wszystko jest w jak największym porządku, kiedy ktoś wybiera sobie mnie jako obiekt do obserwacji, wybacz ale to już jest przekroczenie granic. Tak właściwie czy ja jestem w jakimś stopniu interesujący ?
Ja w butach z wyprzedaży ? Szczerze ? Wole być niewidzialny, niż być na językach innych. Pomyśleć, że ktoś taki jak ta panna, bez kultury wymyśla sobie jakieś zapewne niestworzone historie w swojej zapewne pustej główce, może nawet komentuje mnie przez ten jej telefon ? Gówno mnie to obchodzi.
Szedłem przed siebie całkowicie obojętny na to wszystko co mnie otacza. Gdy byłem już na głównej ulicy postanowiłem zaszaleć i wejść do... uwaga... sklepu spożywczego po coś do picia. Wiem szaleństwo z którym żadne inne szaleństwo nie może się równać bo go miażdży. Spojrzałem na zegar wywieszony na jednej ze ścian pomieszczenia, ku mojemu zaskoczeniu wybiła godzina 21. Tak to jest Bieber, kiedy nie zwraca się uwagi na takie rzeczy jak słońce czy niebo, których nie można nie zauważyć, a jednak tobie się udało.
Rozglądałem się po sklepie szukając regału z czymś do zgaszenia pragnienia. Jedyne co mi się rzuciło w oczy to sprzedawczyni która mierzyła mnie tak wzrokiem jakbym coś ukradł albo dopiero miał to w planach. Może miała taką nadzieję ? Wyglądała na jakieś 50 lat, zapewne marzyła aby przemacać takie ciało jak moje od góry do dołu.
Dotarłem do miejsca z napojami, po chwilowym zastanowieniu wziąłem do ręki puszkę pepsi. Pamiętam jak Caitlin powtarzała mi, że gdy mam wybór wybrania pomiędzy pepsi a colą wybierz pepsi. Mówiła czemu, ale nie słyszałem tego bo zagłuszyłem ją swoim śmiechem, czego teraz żałuję bo jestem niedoinformowany.
Podszedłem do kasy i tym samym do napalonej 50-letniej babci, która najwidoczniej była załamana faktem, że jestem czysty i mam zamiar zapłacić za tą puszkę pepsi. Na jej miejscu też bym żałował.
Po zapłaceniu za napój wyszedłem z sklepu i ruszyłem przed siebie. Nie miałem ochoty wracać jeszcze do domu. Co jeżeli w tym samym momencie kiedy ja będę leżeć na łóżku Caitlin jakby nigdy nic będzie przechodzić właśnie tą ulicą ? Właśnie.
Otworzyłem puszkę pepsi, cudem nie ochlapując się nią. Pamiętam jak byliśmy na nocnym spacerze i miałem przy sobie puszkę pepsi, Caitlin była w siódmym niebie bo jak to określiła 'wysychała z pragnienia'
Potajemnie poruszałem puszką i z uśmiechem na ustach podałem jej tą właśnie pepsi. Ona wręcz natychmiastowo otworzyła puszkę i bum, praktycznie cały napój wytrysnął na jej bluzkę i twarz. Jej mina ? Jakby chciała mnie w najboleśniejszy sposób zabić. Ja nie potrafiłem opanować śmiechu. Po słowach 'ta bluzka kosztowała 76 dolarów' w jednej chwili zamilczałem. Jestem okrutny, tak, tak ale jej mina była warta zniszczenia tysiąca takich bluzek.
Po kilku krokach oparłem się o jedno z drzew i spojrzałem w niebo, które zrobiło się już niemal czarne. Gwiazdy zaczęły być coraz bardziej widoczne a księżyc swoim blaskiem rozjaśniał tą czarną przestrzeń.
Nie wiem gdzie jest Caitlin, ale jednego jestem pewien. Ten sam księżyc błyszczy jej przed oczami, może właśnie teraz wpatruje się w niego z tą samą myślą co ja ?
-Przepraszam, wiesz gdzie mogę znaleźć jakiś supermarket w okolicy ?
Usłyszałem kobiecy głos, momentalnie przylepiłem wzrok na... chwila to ona. To ta dziewczyna z parku która równocześnie gadała przez telefon i przenikała mnie wzrokiem.
-W sensie?- zapytałem całkiem bez sensu. Byłem zaskoczony tym, że to ona. Ale czy miałem ku temu powód ? Przecież to przypadkowa dziewczyna.
-W sensie miejsce w którym można kupić jedzenie a tym samym artykuły przemysłowe.- zaśmiała się cicho i patrzała się na mnie badawczo.
-Dzięki za wyjaśnienie, myślałem, że w supermarkecie ogląda się filmy a właściwe same reklamy, rozumiesz reklama proszku do prania czy papieru toaletowego.- wypaliłem z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.
Przez krótką chwilę ją zatkało, otworzyła usta chcąc coś powiedzieć ale potem je zamknęła widocznie nie wiedząc co powiedzieć.
-To mogę na ciebie liczyć czy nie ?- posłała mi serdeczny uśmiech jakby chciała mnie przekupić tym przesłodzonym wyrazem twarzy.
-Idziesz prosto a następnie skręcasz w prawo i masz swój supermarket z jedzeniem i artykułami przemysłowymi.- oznajmiłem z obojętnością. Właściwie co mi szkodzi.
-Dziękuję.- powiedziała nadal się do mnie uśmiechając.
-Tak w ogóle Nina jestem.- podała mi rękę w celu przywitania się. Po chwili namysłu wyciągnąłem rękę z kieszeni spodni i ścisnąłem jej delikatną dłoń. Nie wcale nie pomyślałem w tym momencie o delikatnej dłoni Caitlin .
-Justin.-powiedziałem a następnie ponownie wsadziłem rękę do kieszeni.
-Miło było cię poznać, może jeszcze się spotkamy, dobranoc.- rzuciła mi ostatni uśmiech i odwróciła się plecami a następnie wyciągnęła z torebki telefon po czym zaczęła rozmowę a ja straciłem ją z punktu widzenia.

Caitlin

Siedziałam na wielkiej, pozbawionej kolorów kanapie. Rozglądałam się po tym dziwnym miejscu, to było moje jedyne zajęcie od czasu kiedy tu jestem. Siedzenie na tej okropnie twardej kanapie, gapienie się w przerażającą pustkę na ścianach, żadnych obrazów, zdjęć, plakatów, kompletnie nic prócz jakiś plam które nie były żadnym dziełem sztuki. Na dodatek kolor ścian sprawiał, że czułam się tu delikatnie mówiąc źle, jasny a nawet blady niebieski. Coś okropnego. Jedyna rzecz która w jakiś sposób mnie pocieszała i zarazem sprawiała, że czuję się jaszcze gorzej to myślenie. Rozmyślanie na temat tego jakim sposobem się tutaj znalazłam, w jakim celu się tutaj znalazła i ile będę tu jeszcze siedzieć. Może chcą mnie bezpodstawnie zabić? Tak po prostu to ich pasja, zabijanie ludzi a potem kolekcjonowanie ich szczątek w podziemnych skryptach. Po mojej głowie chodziły tylko i wyłącznie najgorsze z możliwych opcji. Bądźmy szczerzy, nie przyprowadzili mnie tutaj w celach rekreacyjnych, żeby mogła się odstresować za sprawą tych uspokajających w cholerę blado-niebieskich ścian. Chcą mnie zakopać żywcem, mówię wam.
Na samą myśl o mojej prawdopodobnie niedalekiej przeszłości strach który mi towarzyszył przez ten cały czas zamienił się w przerażenie. Jedynie w takim momencie mogłaby mnie uspokoić tylko jedna rzecz, nie i nie jest nią ten cholerny blado-niebieski na ścianach. Jego dotyk, gdyby chwycił moją dłoń... nie marzę nawet o tym żeby mnie przytulił, tak aby cała moje ciało było blisko jego ciała. Dałabym wszystko aby musnął moją skórę swoim dotykiem na jedną sekundę pozornie nic nie znaczącą. Chce usłyszeć jego głos chociaż jedno słowo, chociaż przez cholerny telefon może być i esemes. Teraz każdy drobiazg miałby dla mnie ogromne znaczenie. Czuję, że moje serce coraz szybciej bije. Jego tępo jest wręcz niepokojące. Czy coś się zaraz wydarzy ? Rozejrzałam się po pokoju, cała drżałam. Miałam głupią nadzieję, że pojawią się drugie drzwi przez które będę mogła uciec na wolność. Jeżeli mnie kochasz Boże wyczaruj mi tu okno, na jednej z tych blado-niebieskich ścian. Nie ważne czy po lewej stronie czy prawej. Chcę chociaż zobaczyć czy świeci słońce czy księżyc. Chcę spojrzeć w niebo i pomyśleć, że on też teraz patrzy w księżyc, w tym samym momencie, całkiem przypadkiem myśli o mnie tak jak ja o nim.
Nagle usłyszałam, że klamka drzwi się otwiera. Nie myliłam się, klamka się ruszała. Ktoś stoi za drzwiami.
Ona czy on ? Może obydwoje ? Tym razem mają nóż w rękach. Może jadą po całości i załatwią mnie piłą mechaniczną ? Drzwi się otworzyły, kiedyś to musiało nadejść. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, już szybciej bić nie mogło. Tak też myślałam poprzednim razem.
Niechętnie spojrzałam na postać ubraną całą na czarno, jakby inne kolory nie istniały. To był ten chłopak, bez wątpienia. Gapił się na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Jakby chciał mi coś zrobić ale nie był w stanie. Zrobił krok w moją stronę. Moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić, czy to możliwe?
Zrobił drugi krok w moją stronę. Nie wiem czy moje serce jeszcze funkcjonuje.
Zrobił trzeci krok w moją stronę. Czy ja właśnie dostałam zawału ? Gdybym dostała zawału wiedziałabym, że go dostałam ?
Zrobił czwarty krok w moją stronę tym samym zmniejszając naszą odległość i stał praktycznie na przeciwko mnie. Zdecydowanie dostałam zawału, jak nie wtedy to teraz.
Zrobił piąty krok w moją stronę. Nie mógł robić kolejnych kroków, nasza bliskość była przerażająca. Nachylił się tak aby spojrzeć mi w oczy. Chyba jestem w piekle, pytanie czy kiedy jest się w piekle ma się tą świadomość, że w nim się jest ?
Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego niebezpieczne oczy. Nie wiem jak to zrobiłam. Przecież nie chciałam a jednak spojrzałam.
-C-zemu tu jestem ?- zapytałam prawie niesłyszalnie. Był tak blisko mnie, ale i tak nie miałam pewności, że to usłyszy.
Nagle to pomieszczenia weszła ona, brązowowłosa dziewczyna o słodkiej urodzie. Na pewno nie przypominała kogoś od kogo trzeba się trzymać z daleka, na pozór.
Spojrzała na nas a on bez zastanowienia podszedł do niej, zostawiając moje pytanie bez odpowiedzi.
-Myślę, że trochę mi zajmie zapoznanie się z nim, ma dystans.- powiedziała do niego i puściła mu oczko a potem przeniosła wzrok na mnie.
-Jeszcze zostaniecie najlepszymi przyjaciółmi.- chłopak zaśmiał się ponuro.
-Może i nawet kimś więcej.- dziewczyna zaśmiała się wrednie i posłała mi ironiczny uśmieszek a następnie wyszła z pokoju.
Jedno pytanie nasuwało się do moich myśli- O CZYM ONI MÓWIĄ I KOGO MAJĄ NA MYŚLI !
Dobra dwa pytania, a właściwie sto dwa bo chce nadal nie wiem co tutaj robię.
Chłopak znowu na mnie spojrzał. Podszedł do mnie i ponownie się nachylił tym samym patrząc w moje oczy. Nie muszę wspominać o stanie mojego serca, czy ono jeszcze prawidłowo funkcjonuje ?
-Podziękuj twojemu chłopakowi.- wyszeptał centralnie w moją twarz, głęboko patrząc mi się w oczy.
Po tych słowach wstał i wyszedł.

*
Na samym początku chciałabym podziękować za każdy komentarz, naprawdę to mnie bardzo, ale to bardzo motywuje i sprawia, że się uśmiecham. :)
Dziękuję i mam nadzieję, że każdy ale to KAŻDY kto przeczyta ten rozdział zostawi chociaż najkrótszy komentarz, to ważne i odgrywa wielką rolę.
Przechodząc do rozdziału osobiście nawet mi się podoba, a co wy myślicie ?
Jeżeli chodzi o następny rozdział to to zależy od komentarzy, może pojawić się za 3 dni a może za tydzień więc nie chce się jakoś wybitnie określać. 
JESZCZE RAZ WAM DZIĘKUJĘ 

★ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ Z SZCZERĄ OPINIĄ☆
☆★☆CZYTASZ=KOMENTUJESZ☆★☆

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Prolog

  muzyka


Gdy idę ulicą, mijam setki różnych twarzy, ale tylko jedna twarz sprawia, że świat który mnie otacza przestaje funkcjonować, ja zatrzymuję się w czasie i w granicach możliwości wracam do przeszłości.
Kiedy idę ulicą i widzę na spróchniałym drewnie przyczepioną ulotkę, która nigdy nie umyka mojej uwadze, od niechcenia zatrzymuję się i czuję jak wyssane są wszystkie moje siły, a raczej ich pozostałości.
Czuję jak niespodziewanie uginam się pod własnym ciężarem wspomnień.
Czuję jak moje oczy zaczynają otaczać się łzami.
Czuję, że chce zabić każdego kto stoi w pobliżu kilku metrów ode mnie.
Czuję, że wewnętrznie zabija mnie bezsilność i świadomość, że nie mogę nic.
Nie jestem w stanie oderwać wzroku od tej twarzy, jak zahipnotyzowany tymi ciemnobrązowymi oczami, które na zdjęciu wyglądają na szalenie szczęśliwe.
Od tego autentycznego uśmiechu, gdy człowiek go widzi od razu otacza go przyjemne ciepło.
Następne co robię, to wyciągam z drżeniem rękę i jednym, płynnym ruchem wyrywam kartkę o okropnie rażącym nagłówku 'zaginiona'. Wtedy puszczam kawałek papieru i patrzę jak unosi się wraz z rwącym wiatrem.
Wzruszony idę dalej próbując zachować zimną krew i ukryć pod kamienną twarzą wszystko co czuję.
Mijam setki twarzy, na każdą spoglądam z tą samą uwagą.
Szukam tych wyjątkowych oczu, tego niespotykanego uśmiechu.
Czuję kłucie w sercu bo obraz jaki chciałbym zobaczyć nie pojawia się.
Jakby w ogóle nie istniał.
Jakby był tylko i wyłącznie wytworem mojej chorej wyobraźni. Paraliżujące uczucie.
Potem, gdy zdaję sobie sprawę, że to nie ma najmniejszego sensu, siadam na najbliższej ławce i tępo patrzę przed siebie, na jakiś martwy punkt.
Na swoim ciele czuję spojrzenia innych, którzy w swoich głowach zapewne myślą, że jestem upośledzony psychicznie, spoglądają na mnie z fałszywą litością.
Przed moimi oczami znowu pojawia się ten dzień. Pamiętam jak po raz ostatni ją dotknąłem, jak po raz ostatni usłyszałem jej delikatny głos, czy przeczytałem ostatniego esemesa., zwykłe albo i nie 'dobranoc'.
A jak jest teraz ? Pusto. To wszystko się skończyło. Wszystko zgasło. Rozpłynęło się w powietrzu. Pękło jak bańka mydlana. Dokładnie tak, niespodziewanie.
Jak wyglądałoby wasze życie bez podstawowego jego czynnika ?
Wyobraźcie sobie, że osoba która jest dla was całym światem, chłopak, matka, może idol ? Znika i zostawia cię z dnia na dzień, z wszystkim wspomnieniami sam ?  Uwierzcie mi, że wasze życie zmieni się diametralnie, wyraźnie zauważycie różnicę. Wy się zmienicie.
W najlepszym wypadku przeżyjecie załamanie nerwowe, które wydaje się nie mieć końca (po co koloryzować, nie ma końca)
W najgorszym ? Nawet nie zdajecie sobie sprawę do jakich czynów jesteście zdolni.


*

Jest początek, jest prolog... 
Nie wiem co napisać, może to, że mam ogromną nadzieję, że ktoś to będzie czytał. Mało tego, mam nadzieję, że komuś się spodoba to fanfiction. :)
Prolog dużo nie zdradza, fakt ale zrobiłam zwiastun który mówi o wiele więcej, możecie zapoznać się lepiej z fabułą, więc was do niego odsyłam. :) 
 Jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach zostawiajcie nazwy twittera pod rozdziałem albo w zakładce 'informowani' 

KAŻDY KTO PRZECZYTA TEN PROLOG NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ, TO NAPRAWDĘ DUŻO ZNACZY I DAJE MI DO ZROZUMIENIA, ŻE JEST SENS W TYM CO ROBIĘ. 
PISZCIE ŚMIAŁO POZYTYWNE JAK I NEGATYWNE OPINIE.
DZIĘKUJĘ.:)